Rozstania nigdy nie należą do łatwych. Nawet jeśli w głębi duszy wiesz, że Pan „K” który właśnie stoi przed Tobą i pakuje walizkę, to nie ta sama osoba, którą poznałaś parę lat wcześniej. Patrzysz na niego i wiesz, że jedyną mądrą rzeczą, którą możesz teraz zrobić to pozwolić mu odejść. Przecież i tak chemia, która kiedyś między Wami była, dzięki której czułaś że żyjesz dawno się ulotniła.

Jednak powiedzieć „ŻEGNAJ” to nie taka prosta sprawa jakby mogło się wydawać. W końcu zostaje przyzwyczajenie, chęć bliskości drugiej osoby i resztki tlącego się uczucia…a może raczej są to tylko zgliszcza wspomnień.

Tysiące myśli kłębi się w głowie, a Ty nadal nie wiesz co robić. W głębi duszy jakiś głos podpowiada Ci – może damy sobie jeszcze jedną szansę? – ale nie masz odwagi powiedzieć tego na głos. Z resztą po co? I tak dawaliście sobie szansę już kilka razy, a efekt był zawsze ten sam. Po co więc ratować coś co od dawna nie istnieje?

W milczeniu obserwujesz pakującego się mężczyznę i zastanawiasz się gdzie popełniłaś błąd…a może to on właśnie go popełnia? Teraz to i tak już nie ważne! Zamyka walizkę, rzuca Ci obojętne „cześć” i wychodzi. W uszach dźwięczy Ci jedynie trzask zamykanych drzwi, a w sercu pozostaje pustka…

Pierwsze chwile po rozstaniu

NICOŚĆ – tym jednym słowem możesz określić to co się właśnie z Tobą dzieje.

Masz ochotę wybiec za nim, zatrzymać go i rzucić mu się na szyję, ale rozsądek krzyczy STÓJ! Przecież to i tak nie ma sensu, a jedynie przedłuży Twoją agonię.

Resztka wewnętrznej siły pozwala Ci zostać w domu. Chwytasz za telefon i dzwonisz do najlepszej przyjaciółki. Przecież musisz z kimś pogadać, wyżalić się, że facet, który był niegdyś dla Ciebie wszystkim, właśnie zniknął z Twojego życia na zawsze. Po paru minutach słyszysz pukanie do drzwi. Na chwilę robi Ci się gorąco, bo gdzieś tam w środku masz nadzieję, że to może ON! Jednak tym razem to nie on. W drzwiach stoi Twoja przyjaciółka, którą znasz od dzieciństwa i która jak nikt inny wie co się z Tobą teraz dzieje. W końcu ona w życiu też niejedno już przeszła.

Nie masz siły wydusić z siebie słowa, a łzy bezwiednie spływają Ci po policzkach. Z trudem próbujesz opanować szloch, a słowa koleżanki „spokojnie wszystko będzie dobrze” wywołują u Ciebie jeszcze większy potok łez.

Powoli dochodzisz do siebie

Mijają kolejne dni, a Ty powoli dochodzisz do siebie. W końcu od czego ma się przyjaciół. To oni zadbali o to byś mogła przetrwać ten ciężki dla Ciebie okres w życiu. Kręgle, spływy kajakowe, weekendowy wypad czy karaoke to propozycje, których nie mogłaś odrzucić. W sumie nie jest aż tak źle. Jesteś wolna, idziesz gdzie chcesz i robisz co chcesz. Zdajesz sobie sprawę, że bardziej cierpiałaś po poprzednim rozstaniu, a byłaś w związku jedynie 4 miesiące. Zaczynasz odczuwać ulgę, jakby coś, co ciążyło Ci w sercu 4 lata właśnie opuściło Twoje wnętrze. Myślisz sobie – cholera czy to normalne?

Znajomy, którego spotkałaś przypadkiem w mieście na wieść o Twoim rozstaniu praktycznie wykrzyczał – „Serio??? Jezu jak dobrze…przecież wy kompletnie do siebie nie pasowaliście, Ty taka fajna, a on taki „buc”. Nikt w pracy u nas go nie lubił”. Koleżanka z piętra niżej skomentowało jedynie – „Nareszcie, w końcu będzie można z Tobą normalnie pogadać,” a kochany tatuś rzekł – „On od początku wydawał mi się jakiś dziwny, a ten Wasz związek to nie związek.” Szkoda, że dopiero teraz mieli odwagę Ci to powiedzieć… Z drugiej strony – czy posłuchałabyś wcześniej ich rad? Raczej nie.

Te słowa utwierdzają Cię w tym, że dobrze się stało, a facet Cię jedynie ograniczał. W końcu tak naprawdę co takiego fajnego wydarzyło się w Twoim życiu kiedy byliście razem? Praktycznie rzecz biorąc NIC.

Jednak najgorsze są jeszcze wieczory, to właśnie wtedy powracasz myślami do spędzonych razem chwil i cicho szlochasz w poduszkę. W końcu mówisz sobie DOŚĆ! Ile można? Tylko płaczesz i płaczesz przez niego, a czy on jest tego wart? Na pewno NIE!

Idziesz do łazienki, obmywasz twarz zimną wodą. Kilka głębokich wdechów i z falą pozytywnych myśli kładziesz się z powrotem do łóżka. Zamykasz oczy, w radiu cichutko leci „Bring me to life” Evanescence, myślisz sobie DAM RADĘ! Wszystko się ułoży, wyłączasz radio i zasypiasz.

Nowy dzień, nowe perspektywy

Nadszedł nowy czas. Zaczynasz wychodzić do ludzi, a co najważniejsze dostrzegać innych mężczyzn. Jeden – Pan „D” wpadł Ci w oko. Kilka spojrzeń i chwilę później siedzi przy Twoim stoliku. Rozmowa nawet się klei, wymieniacie się numerami telefonu i dwa dni później jesteś na randce. Kolejne dni, kolejne spotkania. Trzeba przyznać całkiem miło spędzacie czas, ale to chyba jednak nie TO. Nadajecie na innych falach, a przy okazji poważniejszych rozmów myślisz sobie – „Boże, dobrze, że chociaż jesteś przystojny, bo rozumem to nie grzeszysz”, ale mimo wątpliwości dajesz mu szansę i umawiacie się na kolejne spotkania. Dopiero gdy słyszysz pytanie – „To jak to z nami będzie?” Ty na 100 % wiesz, że nie ma szansy żeby było cokolwiek. Stoisz jak wryta, a jedyną Twoją linią obrony to powiedzieć – „Jestem po ciężkim rozstaniu i nie jestem gotowa na nowy związek”, choć sama dobrze wiesz, że jesteś… tylko nie z NIM. Rozchodzicie się w przyjaźni, bo w końcu tak naprawdę nigdy nie byliście razem i nikt do nikogo nie może mieć pretensji.

Kolejne dni lecą jak szalone, a brak faceta rekompensujesz sobie nowymi zajęciami.

Na dworze jest coraz cieplej, a Ty przecież nie będziesz siedziała w domu i użalała się nad swoim życiem. Narzucasz wiosenną kurtkę i wychodzisz do koleżanki, która przed chwilą dzwoniła do Ciebie i prosiła żebyś wpadła. Już w drzwiach słyszysz pytanie – „ Masz plany na majówkę?” Cicho odpowiadasz – „Nie” . W odpowiedzi słyszysz – „To już masz”. Nie pozostaje Ci nic innego tylko się zgodzić. Przecież takie nieplanowane wypady zwykle są najbardziej udane, a perspektywa spędzenia kilku dni gdzieś w lesie, poza miastem na pewno dobrze Ci zrobi. Od razu przypominają Ci się stare dobre czasy liceum, gdzie takie wypady organizowane były przez całe wakacje. Ktoś rzucił hasło, a reszta miała maksymalnie 2 dni na „ogarnięcie kuwety” przed wyjazdem.

Po powrocie do domu w pośpiechu pakujesz walizkę, w końcu wyjazd jest już jutro.

Daj szansę miłości

Zegar wybija 11:00, a komórka sygnalizuje, że ekipa jest już na dole. Zbiegasz ze schodów,. Pan „J” pomaga Ci wrzucić walizkę do bagażnika, wsiadasz do auta. Gdzie reszta załogi? – Zdezorientowana pytasz koleżankę i jej chłopaka. Odpowiedzi udziela Ci Pan „J”, który właśnie wsiada do auta. – „Kasia i Monika się rozmyśliły, a Maciek nie dostał urlopu. Jest nas tylko czworo.” Myślisz sobie – aha – „Wejdź do mojego salonu powiedział pająk do muchy.” To raczej nie przypadek tylko spisek. Znając swoją koleżankę jesteś bardziej przekonana do tej drugiej opcji. No nic – będzie fajnie.

W końcu jedziesz ze znajomymi, a Pan „J” też wygląda na sensownego człowieka. Jednak pomimo wszelkich starań chemii brak. Przecież nikt nie zmusi Cię do uczuć. Po powrocie odpalasz kompa, a tam mrugająca wiadomość od Pana „D”. Wiesz, że i tak nie ma to racji bytu więc delikatnie wymigujesz się brakiem czasu.

Teraz to ponownie masz dość facetów w swoim życiu i jedyną rzeczą o jakiej marzysz to święty spokój. Dochodzisz do wniosku, że potrzeba Ci przestrzeni, chcesz być sama… przynajmniej jakiś czas.

Późniejsze próby także okazują się fiaskiem, albo brak chemii, albo intelektu. Stwierdzasz, że jest sporo racji w tym, iż mózg bywa bardziej sexy niż sam wygląd zewnętrzny. Do tego dochodzi różnica wieku… Przecież Twój tata ma dość kolegów i nie potrzebuje kolejnego.

Koleżanki powoli spisują Cię na straty i przy każdej kolejnej okazji powtarzają prawię jak mantrę – „Pamiętaj książę nie istnieje. To tylko mit”. Ale przecież Tobie nie chodzi o księcia, tylko o kogoś, kto będzie podzielał Twoje pasje i zainteresowania, o kogoś kto nie będzie Cię ograniczał i do którego poczujesz to COŚ. Sama zadajesz sobie pytanie – „czy to tak wiele? Może faktycznie powinnam obniżyć poprzeczkę?”. Nie, oczywiście, że nie! Nauczona doświadczeniem wiesz czego oczekujesz od życia i drugi raz nie popełnisz tego samego błędu! Wolisz być sama niż tkwić kolejne lata w związku, który nie ma racji bytu. W końcu Twoim zdaniem zwiększająca się liczba rozwodów nie wynika z faktu, że ludzie nie chcą walczyć o swoje szczęście tylko dlatego, że tak naprawdę nigdy go nie mieli.

Nagle pojawia się światełko w tunelu. Nowy facet poznany w jednym z gdyńskich klubów. Miły, przystojny, inteligentny, ułożony. Dajesz mu szansę, ale już po kilku tygodniach zapala Ci się czerwone światełko. Stwierdzasz, że albo jest zbyt poukładany jak na Twoje gusta, albo zdesperowany. Z przerażeniem w oczach dochodzisz do wniosku, że on nie potrzebuje partnerki tylko żony, która będzie mu prać, sprzątać, gotować i rodzić dzieci. Najlepiej, żebyś siedziała w czterech ścianach, a on jako głowa rodziny będzie pracował na dom. W końcu jego mama też poświęciła się dla rodziny. Decyzję o zakończeniu znajomości podejmujesz po tym jak z ust jego słyszysz – „Wiesz fajnie jest jak wracasz do domu z pracy, a na stole czeka ciepły obiad, który ugotowała dla Ciebie żona.” Może i fajnie, nie twierdzisz, że nie. W końcu sama lubisz gotować, ale nie jest to stwierdzenie, które chcesz usłyszeć po niespełna dwóch miesiącach znajomości.

Prawdzie uderzenie pioruna przychodzi w wakacje. Już na dzień dobry trafiacie na swój wzrok i z dnia na dzień ON podoba Ci się coraz bardziej. Kiedy podchodzi do Ciebie jesteś sparaliżowana. Ręce Ci się trzęsą, a żołądek podchodzi do gardła. Jednak zamiast poddać się uczuciu, Ty zaczynasz analizować. W rezultacie rozsądek bierze górę. Zamiast spędzić miłe chwile z kimś, kto naprawdę Ci się podoba Ty decydujesz się iść do pokoju, aby się spakować. W końcu jutro czeka Cię powrotny lot do kraju, a odległość, która Was dzieli i która podobno w obliczu uczuć jest bez znaczenia, dla Ciebie wydaje się nie do przeskoczenia. W końcu nie jest to 100 km gdzie możesz wsiąść w auto i pojechać do niego jeśli tylko zapragniesz go zobaczyć. Tutaj w grę wchodzą tysiące kilometrów… REZYGNUJESZ.

W efekcie mijają lata od Twojego ostatniego, poważnego związku, a Ty nie spotkałaś nikogo, kto byłby dla Ciebie odpowiednim partnerem… A może spotkałaś tylko zaprzepaściłaś swoją szansę…? Teraz to i tak już bez znaczenia. Jesteś przekonana, że następnym razem będzie inaczej, chociaż także zdajesz sobie sprawę z faktu, że nie każda pocałowana żaba okazuje się księciem.

To właśnie teraz jest Twój czas – wykorzystaj swoje doświadczenie, ale nie rozkładaj każdego związku na części pierwsze tylko DAJ SZANSĘ MIŁOŚCI!