Ewelina Słowińska postanowiła w spokojny, rzeczowy sposób opisać to, czego ludzie najczęściej się boją. Śmierć. Zwykle jest tak, że człowiek żyje z dnia na dzień, planuje zakupy, wyjazdy, rozrywkę. Gdzieś tam, z tyłu głowy, prześwituje mu myśl, że może nie warto się starać, pracować za wszelką cenę, bo kiedyś umrze.

Ale szybkie życie nie pozwala na dłużej zastanowić się nad faktem umierania. Dopóty, dopóki nie umrze ktoś bliski, znajomy. Dopóki nie musi się z tym zmierzyć osobiście i sam w sobie przeżyć żałobę.

Największy bunt i złość na śmierć wyraża się zwykle w przypadku śmierci dziecka. Wydaje się, że jeśli umrze stary człowiek albo człowiek, który od lat choruje, można to jakoś sobie wytłumaczyć. A jak wytłumaczyć sobie śmierć dziecka? Przecież dopiero zaczęło żyć, jeszcze tyle przed nim. Każdy musi zrozumieć, że prawo do śmierci nabywa się z chwilą przyjścia na świat. To jedna z niewielu rzeczy, które naprawdę musimy zrobić. Pytanie tylko, jak?

Strach przed śmiercią, a właściwie przekonanie, że śmierci towarzyszy ból jest w ludziach głęboko zakorzenione i może dlatego tak ciężko jest się z tym pogodzić. Gdyby ludzie traktowali ją jako naturalną kolej rzeczy, pewnie byłoby łatwiej. Należy się starać, aby życie przeżyć dopełniając wszelkich starań o trwanie w zdrowiu, zarówno fizycznym i psychicznym. Zdrowie należy traktować jako najwyższe dobro. To dzięki niemu możesz być sprawny i przeżywać najpiękniejsze i najtrudniejsze chwile.

„Trzeba zaprosić śmierć do życia, żeby żyć pełnią życia. Śmierć dopełnia życie.”

Tym cytatem z książki mogę oddać ukłon w stronę autorki. Dzięki jej książce, napisanej w sposób łatwo trafiający do serca, na pewno zastanowię się, w jaki sposób przeżywam swoje życie. Co mogłabym powiedzieć, co mogłabym zrobić, gdybym dowiedziała się, że pozostało mi 30 dni. Przejmująca lektura, otwierająca oczy i serce na niezwykle ważną rzecz. Na życie. I śmierć.