Nie ukrywam, iż na początku miałam pewne obawy związane z podróżą na Sri Lankę. Jednak w pewnym momencie zaczęłam rozważać możliwość spędzenia nadchodzącego urlopu inaczej, niż zazwyczaj. Miałam też już trochę dość mojego tradycyjnego wypoczynku nad polskim morzem. Kocham Bałtyk całym sercem, mam jednak pewne podejrzenia, że jest to miłość raczej nieodwzajemniona.

Każdy pobyt nad nim spędziłam opatulona w grube swetry i płaszcze przeciwdeszczowe. Spacery plażą w czasie deszczu posiadają niewątpliwie pewien nostalgiczny urok, jednakże tym razem zdecydowałam się na wyjazd w nieco cieplejsze rejony świata. Była to jedna z moich najlepszych decyzji w życiu!

Podróż samolotem była odrobinę męcząca, dlatego z ulgą przyjęłam fakt, iż z lotniska odebrał mnie kierowca i od razu zawiózł do przytulnego hotelu. Jest to niewątpliwa zaleta wycieczki organizowanej przez biuro podróży. Ponieważ widoki po drodze z lotniska do hotelu zapierały dech w piersiach zapomniałam bardzo szybko o zmęczeniu. Pierwsze dni pobytu na Sri Lance spędziłam na pięknych plażach Waikkal, opalając się, pływając w morzu i kosztując przysmaków regionalnej kuchni. W pobliżu znajdowała się mała wioska, gdzie na targu można było zakupić świeże ryby i przyjrzeć się z bliska życiu mieszkańców, którzy zauroczyli mnie swą życzliwością.

Po kilku dniach leniuchowania ruszyliśmy na trekking na górę Sigirya, czyli Lwią Skałę. Znajdują się tutaj ruiny legendarnego zamku, po którym zachowały się liczne malowidła, pozostałości zbiorników wodnych i ogrodów. Widok z Lwiej Skały jest niesamowity i wart wysiłku włożonego we wspinaczkę. Kolejnym punktem była wycieczka do Habarany, gdzie mogłam spróbować wspaniałej, cejlońskiej herbaty. Była to okazja do przyjrzenia się z bliska lokalnej kulturze i wczucia się w klimat miejsca, który napawa spokojem i radością życia. Wielka frajdę sprawiła mi przejażdżka tradycyjnym zaprzęgiem!

Kolejny dzień wycieczki objazdowej totalnie mnie zachwycił. Najpierw odwiedziliśmy Dambulla, gdzie znajdują się ukryte w jaskiniach buddyjskie świątynie. Stanowią one jedno z najważniejszych miejsc kultu Buddy na Sri Lance. Następnie udaliśmy się do Matali, do ogrodu w którym hoduje się przyprawy i uwierzyłam, że raj istnieje: wanilia, cynamon, pieprz, ananasy, kawa i wiele innych roślin rosnących na wyciągnięcie ręki. Kolejnym punktem wycieczki była wizyta w fabryce batiku, gdzie za pomocą specjalnej techniki farbowania uzyskuje się przepiękne wzory na bawełnianych tkaninach. Byłam zdumiona zręcznością pracujących tam osób i wzorami jakie tworzą.

Popołudnie spędziliśmy w Kandy, dawnej stolicy Sri Lanki. Jest to miejsce pełne świątyń buddyjskich. Szczególnie zależało mi na zwiedzeniu Świątyni Zęba, która jest uznawana za jedną z najważniejszych świątyń na Sri Lance. Według wierzeń znajduje się tutaj ząb samego Buddy i codziennie w godzinach wieczornych odbywają się specjalne rytuały religijne.

Po nocy spędzonej w Kandy nadszedł kolejny dzień pełen wrażeń. Najpierw udaliśmy się nad wodospad Ramboda, który jest usytuowany niezwykle malowniczo. Następnym punktem na mapie podróży były Królewskie Ogrody Botaniczne. Różnorodność rosnących tam roślin jest wprost niesamowita!

Popołudnie spędziliśmy w Nuwara Eliya na plantacji herbaty. Znajduje się tam również fabryka herbaty, dzięki czemu mogliśmy zaobserwować pełen proces wytwarzania tego wspaniałego napoju a następnie przystąpić do degustacji. Herbata na Sri Lance smakuje inaczej, niż ta którą znałam do tej pory ze sklepowych półek i nie da się tego aromatu opisać słowami.

Noc spędziliśmy w Nuwara Eliya a potem wyruszyliśmy do Ella. Jest to miejscowość położona w górach, z której rozciąga się piękny widok na okolicę, w jej pobliżu znajdują się plantacje oraz trasy wspinaczkowe. Z Ella wybraliśmy się do Parku Narodowego Yala na safari, co było dla mnie spełnieniem marzeń z dzieciństwa.

Następnie dotarliśmy do Tangalla, gdzie znajdują się malownicze plaże. Tutaj przez kolejne dni udało mi się doświadczyć wspaniałego odpoczynku pod palmami oraz obejrzeć jedne z najpiękniejszych wschodów słońca w dotychczasowym życiu. Odwiedziłam też Galle, piękne miasto kolonialne, w którym zwiedziłam budowle z XVII wieku będące efektem pracy holenderskich rzemieślników.

Ostatniego dnia urlopu na lotnisko odwiózł mnie prywatny samochód, co było bardzo wygodnym rozwiązaniem. Do dzisiaj przechowuję zarówno w pamięci jak i na zdjęciach wspomnienia z tej niesamowitej podróży i jestem przekonana, że jeszcze powrócę na Sri Lankę.

http://planetescape.pl/