Aleksandra Chrobak poznała Emiraty od podszewki. W swojej książce opisuje kraj szokujących kontrastów, gdzie to, co zabronione, często kryje się po prostu za przyciemnionymi szybami luksusowych samochodów. W mieście, które w zaledwie parę dekad pokonało drogę od namiotów na pustyni do najwyższych wieżowców świata, najnowsze technologie przeplatają się z tradycjami i światopoglądem dawnych Beduinów.
Kręte uliczki i tętniące życiem bazary sąsiadują z sześciopasmową autostradą, po której pędzą najnowsze bentleye i używane lexusy. Autorka jest wymarzoną przewodniczką po tym fascynującym świecie. Ze swadą i humorem opisuje kraj, który stał się jej drugim domem. Wyjaśnia, co zrobić, gdy gospodarz nie poczęstuje nas gahwą, jak rozróżnić typy zasłon na twarz, rozpoznać szejka po tablicach rejestracyjnych i spisać dobry kontrakt ślubny.
Aleksandra Chrobak w pasjonujący sposób opowiada historie, których nigdzie nie usłyszysz:
- o tym, jak musiała odrzucić oświadczyny
- o trudnym rynku żon i wymaganiach matrymonialnych Emiratek
- o statusie społecznym mężczyzny, o którym świadczy numer tablicy rejestracyjnej: im mniejszy numer, tym bogatszy właściciel
- o zakwefionych Beduinkach z biednych dzielnic, które na najnowszych smartfonach wysyłają sobie zdjęcia bielizny
- o tym, co kryją nikab i abaja
- o problemie alkoholizmu i narkotykach
- o autostradach – jedynym miejscu w Emiratach, w którym obowiązuje parytet płci
- i wiele innych fascynujących opowieści…
Rozdziały tej książki układają się w fascynującą mozaikę – barwny obraz kraju, o którym wciąż niewiele wiemy, ale do którego po zakończeniu lektury wszyscy będziemy chcieli polecieć.
To właśnie nieustanny konflikt tradycji i nowoczesności jest dla mnie najciekawszym aspektem tego kraju. Widok noszącej unikatową beduińską maskę starszej pani, która – choć niepiśmienna – ma pozłacanego iPhone’a i żartuje, że nie umie się podpisać, ale wie, jak wysłać zdjęcie, jest czymś absolutnie wyjątkowym. Budujące są też rozmowy z dość już wiekowymi Emiratczykami, którzy często świetnie mówią po angielsku i rozumieją Europę o wiele lepiej niż ich dzieci i wnuki. To pokolenie boomu ropy, wysyłane chętnie na studia na europejskie uczelnie wskutek oświeconego myślenia wizjonerskiego szejka Zajeda.