Od idei standardowego odkurzacza do odkurzacza autonomicznego niby niedaleka droga, ale na jej przebycie czekaliśmy długo. A czy dziś dostępne roboty sprzątające można udoskonalić w istotny sposób? A może ta technologia już dziś jest na tyle doskonała, że pozostaje już jedynie kosmetyka?
Rozwój trwa cały czas
Tak naprawdę nie zmieniają się jedynie obudowy robotów (a przynajmniej nie zmieniają się znacznie). Cały czas udoskonalane są szczotki, ale także – co jeszcze ważniejsze – sposób działania. Nie chodzi tu o zmiany kosmetyczne, ale o „małe rewolucje”, których nie widać, choć przynoszą znakomite zmiany. Jedną z najważniejszych jest wirtualna mapa. Jeszcze nie tak dawno robot sprzątający za każdym uruchomieniem działał po omacku. Zestaw czujników pozwalał mu poruszać się w miarę sprawnie i pracować, ale za każdym razem było to uruchamianie od nowa całego procesu. Dopiero niedawne generacje zaczęły tworzyć mapę, a więc uczyć się rozkładu domu. Dzięki temu czujniki tylko potwierdzają aktualność takiej mapy, ale odkurzacz ma już pewną „bazę”, na której może pracować. Jakie to ma znaczenie? Pozwala oszczędzać energię na rzadsze próbkowanie czujników, a także daje ciekawą perspektywę sprzątania mieszkania po kawałku. Starszy robot nie zrozumiałby polecenia „sprzątnij kuchnię”, ponieważ natychmiast po cyklu pracy zapominałby, gdzie ta kuchnia jest. Nowy będzie mógł takie rzeczy zapamiętać i to pozwoli oszczędniej gospodarować energią na sprzątanie tylko tych miejsc, które tego wymagają.
Ewolucja, nie rewolucja
W innych obszarach udoskonalenia nie są tak gwałtowne. Cały czas na przykład trwają prace nad zwiększeniem skuteczności szczotek. Nie chodzi bowiem o to, żeby po prostu lepiej zgarniały one okruchy i pył. Jednocześnie muszą być bezpieczne dla powierzchni (ten cel właściwie już można uznać za zrealizowany), ale także muszą mieć jak największą trwałość (a to wymaga szukania kompromisów ze skutecznością).
Ewoluują też algorytmy zarządzające pracą robotów: wykrywaniem zanieczyszczeń, reagowaniem na nie, sposobem postępowania z przeszkodami itd. Do dziś chińskie podróbki oryginalnych robotów trafiające na przeszkodę mają do wyboru albo kręcić się w kółko, albo wyłączyć – zależnie od tego, co przewidzieli (lub nie) programiści. A takich błędów jest całkiem sporo. Stworzenie systemu, który nie pozwoli im wystąpić to mozolna praca, która odbywa się każdego dnia w biurach producentów. Z zewnątrz nie zawsze widać ten postęp, ale technologia robotów odkurzających cały czas, mniejszymi lub większymi krokami, posuwa się naprzód. Na pewno nie jest jeszcze u granicy doskonałości, choć już znacznie niej bliżej, niż jeszcze 5 lat temu. I tę różnicę faktycznie widać, jeśli się w tym samym mieszkaniu uruchomi dwa różne modele i pozwoli im pracować w taki sposób, jaki przewidzieli dla nich oryginalnie programiści.
Czy istniały złe roboty?
Oczywiście. Do dziś istnieją. Ale tu raczej chodzi o modele, które po prostu pracują na podstawie wadliwych programów. Mamy to szczęście, że technologia autonomicznych odkurzaczy narodziła się już jako dojrzała koncepcja i już pierwsze modele były udane. Jeśli więc mowa o robotach dobrych marek, to te stare, nawet jeśli są w jakimś zakresie słabsze, to nie są dramatycznie gorsze od najnowszych modeli.