Depresja poporodowa – objawy i leczenie
No i stało się! Dwie kreski na teście, te upragnione, wyczekane – będziemy rodzicami! Teraz badania, usg, rosnący brzuch, kopniaczki, dodatkowe kilogramy , marzenia do kogo podobne dzieciątko, głaskanie po brzuchu, kompletowanie wyprawki, zakup wózka, fotelika, ciuszków jak dla lalki…który szampon lepszy, albo targający duszą dylemat – balsamik czy oliwka…? Problemy z przekręceniem się na drugi bok, szalejąca zadyszka po wejściu na pierwsze piętro no i ten wielki dzidziusiowy brzuch…
W końcu nadchodzi Ten Dzień. Tulimy miauczące Dzieciątko do piersi na oddziale położniczym…Odwiedziny, zdjęcia, w końcu powrót do domu, piękne łóżeczko, pościelka, pieluszki, pierwsza kąpiel, wstawanie w nocy do Maluszka.
Powrót do równowagi i codzienności. Niekiedy trzeba być zdanym tylko na siebie – mąż w pracy długie godziny, pomóc nie ma kto, zatem wszystko samodzielnie trzeba układać. Łączenie życia tego „sprzed dziecka” z tym „z dzieckiem”. Albo nauka bycia mamą więcej niż jednego małego człowieka. Samo nowe.
Po kilku miesiącach powrót do pracy albo może pozostanie w domu. Nadchodzi moment, że już podłogi się umyć nie chce, pranie leży w pralce dwa dni, choć w koszu już kipi kolejna porcja. Obiad jest z opóźnieniem. Dzieci denerwują rykiem. Tobie nie chce się z nimi rysować, bawić, niech śpią może. Na spacer to się trzeba wybierać latami, nie chce Ci się. W nocy ciężko Ci zasnąć. Śnią się koszmary albo nic. Wstajesz kilka razy sprawdzić, czy dzieci NA PEWNO żyją. Albo czy się nie pochorowały. Zasypiasz zmęczona nad ranem i nie możesz się potem dobudzić. Wycieczki samochodowe okupowane są wizjami wypadków. A już nie daj Boże że dzieci jadą z kimś innym, bez Ciebie.
Twoje myśli często krążą wokół starości, śmierci, ciężkich chorób, a zwyczajna reklama kremu przeciwzmarszczkowego doprowadza Cię do płaczu albo chociaż wprowadza w stan przygnębienia, że starość „już za chwilę”. Niejednokrotnie takiemu „dołkowi” towarzyszą lęki, poczucie ciągłego zagrożenia, zwykle zupełnie nierealnego, stan niepokoju, niejednokrotnie ze ściśniętym lekko żołądkiem – podobny do stresu odczuwanego przed egzaminem na przykład. Niekiedy wstanie w nocy do toalety okupione jest strachem przed ciemnością, a zasypianie odbywa się zwykle przy świetle lampki albo przy włączonym telewizorze, a sypialnia to miejsce jedynie do spania. Ciężko się skupić na codziennych czynnościach, a czasem to także ucieczka, żeby „nie czuć i nie myśleć”. Czasem nie masz siły nawet wstać z łóżka. Ciągła senność i zmęczenie przyprawiają kolejne problemy. Być może boisz się sama być w domu, więc chcąc czuć czyjąś obecność dzwonisz do kogokolwiek.
Zdarzają się także napady paniki.
Oprócz takiego psychicznego samopoczucia często towarzysząco pojawiają się też objawy czysto fizyczne – bóle brzucha, bóle głowy, wymioty, biegunki lub zaparcia, często waga ciała ulega nagłej zmianie – albo się intensywnie chudnie albo nagle tyje, apetyt jest zwiększony albo bardzo słaby, wypadają włosy, mogą także pojawiać się duszności, zaburzenia rytmu serca.
Często czujesz się beznadziejna, niezaradna, zapuszczona, brzydka i nie bardzo nadająca się na matkę. Bo dodatkowo zdarza Ci się na wszystkich krzyczeć, wpadać w złość o byle co. Jak mówisz komuś, że ciężko Ci jest, że jakoś każdy dzień wcale nie niesie ze sobą niczego dobrego, że jakoś jest nieswojo, że własny dom a jakby obcy, to zwykle słyszysz – przecież nie jesteś sama, z dziećmi jesteś! albo – weź się w garść! albo – przemęczona jesteś, albo – przestań, problemów szukasz sobie, wróć do pracy, idź do ludzi…!
To dołuje Cię jeszcze bardziej, bo jakoś ciężko Ci się znaleźć, a tu jeszcze nikt nie rozumie. I w ten oto sposób koło się zamyka. Ty masz wrażenie, że „świrujesz” i nikt nie umie Ci pomóc, albo próbujesz dostosowywać się do ich rad, a to nie przynosi żadnych efektów. Z uśmiechem na twarzy próbujesz żyć normalnie, obowiązki, dzieci, spanie – jak automat, a w środku coś jest nie tak. Udajesz, ale nadchodzi moment całkowitego rozklejenia się i żalu do świata. Dzieci rosną. A Ty wciąż nie wiesz o co chodzi. Pewnie minie.
Otóż samo nie minie. Taki stan wymaga konsultacji z psychiatrą, ponieważ nie jest on naturalny. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że masz po prostu depresję. Klasyczną, zwyczajną, albo poporodową, która może objawić się nawet rok po porodzie. Tak czy inaczej taka sytuacja wymaga leczenia, jeśli nie poprzez przyjmowanie lekarstw to poprzez psychoterapię, możliwości jest wiele i Twoje życie wcale nie musi tak wyglądać. Nie powinno. I da się wyjść z depresji, stan ten jest jak najbardziej odwracalny.
To nic strasznego, że skorzystasz z porady u psychiatry, nawet nie wiesz, jak wiele osób, nawet z Twojego otoczenia chodzi na wizyty, tylko nie przyznają się do tego, bo do tej pory krąży stereotyp, że psychiatra to ten „od wariatów”, a tak na prawdę to medyk, który pomaga wyprostować lęki, odzyskać kontrolę nad życiem.
Z depresją jest jak z jazdą samochodem. Najpierw tankujesz auto do pełna, jedziesz w podróż, jest miło, kawał drogi za Tobą, świeci się rezerwa, jedziesz dalej, myślisz, że dojedziesz, więc wciskasz pedał gazu, mkniesz na oparach, ale starasz się dojechać, w końcu nie ma siły – auto staje. Tylko dlatego, że jadąc na rezerwie nie zatankowałaś po drodze. To już najwyższy czas sięgnąć po pomoc. Wszak nie można teraz ciągnąć tego auta za sobą na sznurku…