Na filmach wszystko odbywa się szybko: jeden stosunek i ciąża. Jak wiemy, w życiu zwykle bywa różnie… Szansę na sukces zwiększysz, wyznaczając swoje dni płodne. Do wyboru są pomiary, obserwacje i testy owulacyjne, a każda metoda ma swoje wady i zalety… Co wybrać?
Metoda matematyczna: tania, prosta i mało skuteczna
Liczyć każdy umie, przynajmniej w zakresie do trzydziestu. A właśnie taka znajomość matematyki potrzebna jest do prowadzenia obserwacji cyklu. Ten, jak wiadomo, trwa około 28 dni. Ale uwaga: około oznacza, że może to być zarówno 25 jak i 30 dni. Co ma znaczenie (o czym zaraz).
Po co obserwować cykl i liczyć dni? Otóż u normalnie funkcjonującej kobiety owulacja (czyli dni płodne) przypada mniej więcej w jego połowie. Przy standardowej długości – po czternastu dniach. Teoretycznie więc właśnie wtedy (dwa dni przed i dwa dni po) prawdopodobieństwo zajścia w ciążę jest najwyższe.
W praktyce bywa różnie. Po pierwsze, cykl nie musi mieć 28 dni. Po drugie, owulacja może zacząć się wcześniej lub później. Łatwo przestrzelić.
Co przemawia na korzyść tej metody? Przede wszystkim prostota i cena – jest za darmo. Argumenty na nie to głównie niska sprawdzalność. Błąd pomiaru może prowadzić do frustracji przy braku oczekiwanych wyników.
Metoda obserwacyjna: większa dokładność
Poważne zastrzeżenia co do efektywności metody pomiaru temperatury pokazują, że warto sprawdzić inną opcję. Chodzi o obserwowanie zmian w śluzie w pochwie. Brzmi tak sobie, ale jest jedną z naturalniejszych rzeczy, jaką można sobie wyobrazić.
Otóż śluz zmienia się wraz z upływem czasu. Kiedy owulacja jest blisko, staje się przezroczysty i ciągnący. Po owulacji staje się mętny, żółtawy lub chociaż mleczny. No i przestaje się ciągnąć. Analiza tych zmian pozwoli stwierdzić, czy już czas na zapłodnienie. Jak ją prowadzić? Najlepiej każdego dnia zapisywać stan śluzu.
Ta metoda jest nieco bardziej skomplikowana od pierwszej, ale wciąż prosta i darmowa.Cechuje się większą precyzją, ma jednak także pewne wady. Są leki, które mogą ją zakłócić. No i wymaga wprawy.
Metoda termiczna: wiadomo dość dużo
Tak naprawdę dokładne wyznaczanie dni płodnych umożliwia dopiero stosowanie pomiaru temperatury. Zasada jest prosta: kiedy pojawia się owulacja, temperatura rośnie.
Ale uwaga: pomiary muszą być prowadzone przez dłuższy czas, aby wyłapać pewne regularności i właściwie zidentyfikować dzień o najwyższej temperaturze.
W przeciwieństwie do wcześniej opisywanych metod ta rzeczywiście pokazuje, kiedy występuje owulacja. Trzeba jednak pamiętać o regularności. Temperatura musi być mierzona każdego dnia rano, o tej samej porze i przed śniadaniem. Aby ją stosować wystarczy kupić termometr (najlepiej dokładny, elektroniczny) i przygotować osobny zeszyt do notowania wyników.
Metoda testowa: precyzja za pieniądze
W tym miejscu kończy się zabawa, a zaczyna poważne mierzenie. Aby stosować metodę testową należy zaopatrzyć się w aptece w specjalny test owulacyjny. Tego rodzaju produkty mierzą zawartość hormonu LH w moczu. Są w stanie wyznaczyć moment owulacji z dużą dokładnością. Ale uwaga: wiele zależy od konkretnego rodzaju testu.
Zaletą tej metody jest bardzo duża dokładność. Nie trzeba też prowadzić pomiarów przez cały miesiąc, a jedynie kilka razy w jego trakcie.
Z drugiej strony testy owulacyjne nie informują o wystąpieniu owulacji, ale o tym, że ta nastąpi. Co oznacza, że trzeba wykorzystać kilka testów aby uzyskać dokładny pomiar.
Wniosek? Najlepiej jest stosować kilka metod, na przykład pomiary temperatury razem z testami owulacyjnymi. W ten sposób można obniżyć koszty i zwiększyć prawdopodobieństwo dokładnego wyznaczenia dni płodnych.
Materiał przygotowany został we współpracy ze specjalistami z internetowej apteki Cefarm24.pl. |