Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo potrwa pandemia koronawirusa ani jakie będą jej ostateczne skutki dla światowej i polskiej gospodarki. Jedno jest pewne: przynajmniej na pewien czas wielu ludzi zostanie bez pracy. Katastrofalne wieści pod tym względem napływają z USA, Irlandii, Niemiec, Hiszpanii i Francji.
Sytuacja na rynku pracy
W Polsce będzie podobnie, choć proces wzrostu bezrobocia będzie mniej gwałtowny, za to dłuższy, ponieważ nasz rynek pracy jest mniej elastyczny niż na Zachodzie. Utrata pracy dotknie także wiele kobiet. Jej skala zależy w dużej mierze od tego, czy spodziewana jesienią nowa fala zarażeń wymusi kolejny lockdown, a więc blokadę znacznej części gospodarki.
Największa niepewność dotyczy kobiet zatrudnionych na etatach. Nigdy przecież nie wiadomo, czy firma nie zbankrutuje albo nie zredukuje zatrudnienia. Na taką sytuację pracobiorczynie nie mają żadnego wpływu. Bez wątpienia prędzej czy później czekają nas także silne perturbacje polityczne, być może też niepokoje społeczne i strajki wywołane niezadowoleniem z pogarszającej się sytuacji gospodarczej.
Dobrze jest mieć „drugą nogę”
Nagła utrata pracy jest szczególnie dotkliwa wtedy, gdy nie masz zgromadzonych oszczędności pozwalających utrzymać się przez czas poszukiwania nowego zatrudnienia, a także wtedy, gdy utracone stanowisko było jedynym źródłem dochodu. Znacznie lepiej poradzić sobie można, gdy tych źródeł jest więcej. Może to być dochód pasywny np. z wynajmu nieruchomości, ale też dodatkowa praca wykonywana na własny rachunek.
Pracując dla siebie, jesteś zdecydowanie bardziej niezależna i elastyczna, możesz reagować na rozmaite zawirowania rynkowe i nawet jeśli popyt na twoją aktualną ofertę spadnie, w miarę szybko stworzyć nową, która spotka się z zainteresowaniem. Taka „druga noga” w postaci własnej działalności może być kołem ratunkowym w trudnej sytuacji.
Ale nie tylko.
Ty i twój komputer
Specjaliści oceniają, że obecnie ok. 20 procent pracowników w Polsce może wykonywać swoje zawody zdalnie. Wystarczy do tego komputer i solidne połączenie z Internetem. Bezsporną zaletą pracy zdalnej jest niezależność od ograniczeń nakładanych odgórnie w związku z atakiem wirusa.
Aby jednak móc pracować zdalnie, trzeba mieć do tego choćby minimum warunków w domu i – przede wszystkim – mieć w ręku fach, w którym firma „ja i mój komputer” się sprawdzi. Prosty przykład: możesz zostać testerką lub programistką.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że niezależnie od sytuacji gospodarczej właśnie zawody związane z informatyką będą potrzebne i jutro, i pojutrze. Pandemia sprawia, że biznes jeszcze intensywniej nastawia się na cyfryzację i automatyzację – komputerom i maszynom koronawirus wszak nie zagraża.
Aby dołączyć do tysięcy polskich kobiet pracujących w branży IT, wcale nie musisz kończyć specjalistycznych studiów ani inwestować w naukę ogromnych pieniędzy. Podstaw, a nawet zaawansowanych technik, można nauczyć się z książek. Dostępne są też bezpłatne i płatne kursy internetowe. Dodatkowym atutem pracy w IT są atrakcyjne zarobki – zawsze wyższe od średniej krajowej, a dla najlepszych wręcz bardzo wysokie.
A może masz talent graficzny?
Jeśli nie pociąga cię informatyka, a masz uzdolnienia plastyczne, możesz zająć się grafiką komputerową. Nawet darmowy program GIMP, jeśli go porządnie opanować, stwarza niemal nieograniczone możliwości kreacji, na które zawsze znajdą się chętni: to otwarte drzwi do miejsc, w których powstają strony WWW i aplikacje mobilne, ale też do świata reklamy.
Możesz także nauczyć się rozmaitych form generowania dochodu pasywnego w Internecie poprzez tworzenie i sprzedaż produktów wirtualnych, w tym m.in. e-booków, kursów itp. Możesz nauczyć się DTP, a więc sztuki łamania i składania tekstów.
Są i inne możliwości. Ważne, by po nie sięgnąć i albo zapewnić sobie niezależność od pracodawców i lepsze zarobki, albo – przynajmniej – umiejętności na czarną godzinę.
Bo nigdy nie wiadomo, kiedy ona wybije.
Fot. kobiecefinanse.pl