Jesteśmy codziennie bombardowani ogromnymi ilościami informacji na temat odżywiania, pielęgnacji i produktów, których używamy na co dzień. Reklamy w telewizji, Internecie czy gazetach często są sprzeczne z tym, co możemy wyczytać na blogach czy stronach poświęconym zdrowemu stylowi życia. Co chwilę słyszymy, że dane surowce kosmetyczne są złe, należy unikać pewnych składników. Czy rzeczywiście jest się czego bać?

Czym jest ta cała „chemia” i dlaczego może szkodzić?

Żeby odpowiedzieć na pytanie, czy należy unikać chemii w kosmetykach, przede wszystkim trzeba zdefiniować ową chemię. Bo o czym właściwie mówimy? Nawet woda jest związkiem chemicznym – tak samo, jak dobroczynna witamina C i inne składniki kosmetyków, które są pożądane. Mówiąc o tym, że dany kosmetyk zawiera jakieś środki chemiczne, mamy raczej negatywne skojarzenia. Owszem, istnieje kilka związków, które są dodawane do kremów, balsamów czy olejków, a niekoniecznie będą one służyć naszemu zdrowiu.

Skóra potrafi wchłaniać niektóre substancje. Gdyby tak nie było, nie istniałyby plastry antykoncepcyjne albo nikotynowe. Niestety, toksyny, które mogą dostać się do organizmu przez skórę, nie są metabolizowane – nie przechodzą przez wątrobę, tak jak spożywane jedzenie, ale trafiają do krwiobiegu. Stąd bardzo ważne jest to, aby zwracać uwagę, co nakładamy na naszą skórę. Jakich składników w takim razie unikać?

Aluminium i metale ciężkie

Aluminium znajduje się głównie w popularnych, drogeryjnych antyperspirantach i dezodorantach. Ma tendencję do kumulowania się w ciele i może przyczyniać się do występowania nowotworów piersi, a także choroby Alzheimera. Na szczęście coraz większa świadomość ludzi w zakresie zdrowego stylu życia spowodowała, że jeżeli dobrze poszukamy, łatwo znajdziemy naturalne odpowiedniki popularnych dezodorantów, które nie zawierają metali ciężkich.

Parabeny

Parabeny to składniki, które na liście składu kosmetyku mają przedrostek methyl-, ethyl-, propyl-, benzyl- lub butyl-. Znajdują się często w szamponach, odżywkach, dezodorantach i innych kosmetykach nakładanych na skórę. Pełnią funkcję konserwującą – zabezpieczają przed wzrostem mikroorganizmów w kosmetykach. Uważa się, że mogą zaburzać gospodarkę hormonalną, a co za tym idzie – powodować problemy z płodnością, masą ciała czy nawet przyczyniać się do powstawania nowotworów. Do tego u niektórych osób mogą wywoływać alergię.

Parafina

Często spotykana w różnego rodzaju nawilżających kremach i balsamach. Tworzy na skórze przyjemną powłokę i daje złudzenie rzeczywistego nawilżenia. Niestety, to tylko iluzja – parafina po prostu „okleja” skórę i tworzy nieprzepuszczalną warstwę, co jedynie sprzyja rozwojowi mikroorganizmów. Do tego zatyka gruczoły łojowe i pory, co może prowadzić do powstawania różnych stanów zapalnych, wyprysków czy trądziku. Parafinę i jej pochodne można znaleźć w składzie najczęściej pod nazwami „paraffinum liquidum”, „synthetic wax”, „mineral oil”, „vaseline”, „petrolatum”.

SLS (Sodium Lauryl Sulfate) i SLES (Sodium Laureth Sulfate)

Miłośniczki pielęgnacji włosów doskonale znają te składniki i spotkały je nie raz – wiele z nich unika ich jak ognia. SLS i SLES to detergenty powodujące pienienie się produktów przeznaczonych do mycia. Można znaleźć je w szamponach, płynach pod prysznic czy pastach do zębów. To detergenty bardzo silne – stanowią składnik nawet niektórych płynów do mycia samochodów i miejsc narażonych na tłuste plamy. Jeżeli borykamy się z problemem tłustych albo przesuszonych czy wypadających włosów, to może właśnie te składniki znajdują się w naszym szamponie, którego codziennie używamy. Na szczęście na rynku istnieje coraz większy wybór szamponów naturalnych, pozbawionych tak silnych detergentów, jak SLS i SLES.

U osób z wrażliwą skórą SLES i SLS mogą powodować podrażnienia, swędzenie i wysypki, a do tego zaburzać gospodarkę hormonalną. Producenci często chwalą się, że ich produkt nie zawiera SLS – nie zwalnia nas to jednak z obowiązku czytania składów kosmetyków. SLS często zastępowany jest innymi związkami z końcówką „sulfate”, które wcale nie są lepsze.

Substancje zapachowe

Etykiety kosmetyków kryją substancje zapachowe pod nazwą „Parfum” bądź „Fragrance”. Substancje te z reguły stanowią bardzo mały procent objętości całego produktu. Ze względu na tę małą ilość, nie ma obowiązku umieszczania na etykiecie konkretnej nazwy związku, który został użyty do ulepszenia aromatu kosmetyku. Nie ma dużego ryzyka wystąpienia poważnych powikłań związanych ze stosowaniem substancji zapachowych, ale niektóre z nich mogą powodować uczulenia objawiające się wysypkami czy swędzeniem.

Podsumowanie

Chemia chemii nierówna – nie każdy składnik, który ma długą i skomplikowaną nazwę, jest dla nas szkodliwy. Ważne jest jednak, aby uważnie czytać etykiety kupowanych produktów. W dobie Internetu żaden skład nie stanowi dla nas tajemnicy, a łatwo możemy pomóc swojemu zdrowiu i urodzie, dostarczając sobie tylko wartościowe substancje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj