Upragnione wakacje w końcu nadeszły. Czas spakować walizkę i wyruszyć na urlop. I wtedy sobie pomyślałam: szkoda tylko, że zamiast wylegiwania się na piaszczystej plaży trzeba będzie chodzić po jednym z najbardziej obleganych miast Europy – Paryżu. No ale cóż, sama się na to zgodziłam więc nie mogę mieć do nikogo pretensji.
Jednak na samą myśl o długiej i męczącej podróży robiło mi się słabo, a moja złość spotęgowała się w momencie, gdy od koleżanki usłyszałam: „lecimy na Ibizę, a ty gdzie”? Odpowiedziałam więc: „ja… do Paryża”. Do miasta, które fakt, kiedyś chciałam zobaczyć, ale może niekoniecznie jeszcze teraz i do tego w środku lata. Teraz jest jednak za późno, wszystko opłacone i pozostaje tylko „odpękać” te wakacje! Z Polski najlepiej dostać się samolotem kupując wcześniej jednej z tanich lotów do Paryża.
Paryż – miasto marzeń
Ja zwolenniczka „leżingu, plażingu i smażingu” nagle jak za sprawą uderzenia pioruna znalazłam się pod nieodpartym urokiem Paryża. Nie wiedzieć jak, kiedy i dlaczego zakochałam się w paryskiej architekturze, gdzie historia w niesamowity sposób przeplata się ze współczesnością. Niesamowita jest świadomość, iż w miejscu gdzie niegdyś stała gilotyna i wielu nieszczęśników traciło swe głowy dziś można rozegrać mecz siatkówki, a w uliczkach, na których rozegrała się rzeź Rewolucji Francuskiej dzisiaj znajdują się sklepy najsłynniejszych projektantów świata.
Co zobaczyć w Paryżu?
Swoją wędrówkę rozpoczęłam od dzielnicy nr 18 – czyli słynnej Montmartre (niegdyś najsłynniejsza dzielnica bohemy artystycznej Paryża, gdzie tworzyli światowej sławy artyści). Tam po wdrapaniu się na wzgórze podziwiałam przepiękna bazylikę Sacre Coeur, a po wyjściu z bazyliki wzrok mój skupił się na przepięknej panoramie Paryża.
Następnie zeszłam ze wzgórza i spacerkiem poszłam przez Plac Pigalle, który nie wiedzieć dlaczego zyskał tak ogromną popularność wśród Polaków. Moi, zdaniem wygląda jak przeciętne miejskie skrzyżowanie. Jedyne co przykuwa uwagę turystów to Czerwony Młyn, czyli najsłynniejszy paryski kabaret Moulin Rouge. Swoją drogą fajnie byłoby zatańczyć kankana na deskach tak słynnego kabaretu:)
Kolejnego dnia podreptałam w bardziej współczesne miejsca czyli do Muzeum Figur Woskowych, gdzie można zrobić sobie całkiem fajną sesję zdjęciową ze swoim idolem. Chociaż ja osobiście swojego nie odnalazłam.
Być we Francji, która słynie z produkcji perfum i nie zdegustować zapachów byłoby co najmniej niestosowne, zatem kolejne kroki skierowałam do Muzeum Perfum.
Po dokonaniu zakupów we francuskiej perfumerii w końcu upragniony czas na relaks w jednej z paryskich kafejek:)
Obowiązkowym punktem programu podczas pobytu w Paryżu była oczywiście wyspa Cite, na której zlokalizowana jest najsłynniejsza na świecie gotycka katedra Notre Dame oraz rejs statkiem wokół wyspy. Muszę przyznać, że było to bardzo romantyczne miejsce:)
Kolejny dzień kierunek Luwr, w którym znajdują się tysiące dzieł, do tej pory znane mi jedynie z podręczników w szkole. Muszę przyznać, że pomimo, iż nie jestem aż tak wrażliwa na piękno to ogrom zgromadzonych dzieł w Luwrze robi naprawdę wrażenie i do tego ten przenikający wzrok Giokondy! Przejście przez muzeum zajęło mi ponad 3 godziny (chodź i tak nie widziałam jeszcze wszystkiego).
Po wyjściu z muzeum koniecznie trzeba przejść w linii prostej w kierunku Łuku Triumfalnego, przez najsłynniejszą ulicę Paryża czyli Pola Elizejskie. Robi to wrażenie.
Wczesny ranek dnia kolejnego – podparyski Wersal. Czyli kompleks pałacowo-ogrodowy, który niegdyś był siedzibą królów, ociekający złotem, przepychem i luksusem. Tam to dopiero musiało się fajnie mieszkać:)
Kulminacyjny, obowiązkowy i ostatni punkt moich paryskich wakacji to oczywiście Wieża Eiffla. Ogromna stalowa budowla, która wstępnie miała stać jedynie przez 20 lat, a dzisiaj jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Paryża. Koniecznie trzeba się na nią wdrapać, albo przynajmniej wjechać windą, aby móc w całej okazałości podziwiać miasto.
Monumentalne, niezliczonej ilości budowle, kafejki i kabarety wkomponowane w spiralę paryskich dzielnic to widoki, których nie da się opisać słowami. To trzeba zobaczyć, aby na własnej skórze poczuć paryski klimat.
Jedni mówią, że Paryż to miasto, które się kocha albo nienawidzi. Ja zdecydowanie obdarzyłam to miasto uczuciem, tak silnym, że na pewno kiedyś tam wrócę.