„Mamoooo, pobaw się ze mnąąąąąąąąąąąąą”

Takie zdanie każdy rodzic słyszy dość często – o ile oczywiście, od czasu do czasu, bawi się ze swoim dzieckiem. Jednocześnie takie zdanie padające, na przykład, w czasie gotowania obiadu, sprzątania, bądź pracy przy komputerze, może skutecznie wyprowadzić z równowagi nawet bardzo cierpliwego rodzica – zwłaszcza, jeśli pada cyklicznie dajmy na to, co 4 minuty.

Zanim jednak, zaciśniemy zęby i pójdziemy bawić się z naszym dzieckiem klockami, warto się zastanowić, jaka potrzeba stoi za żądaniem wspólnej zabawy. Bardzo często jest to wołanie o kontakt i uwagę. Oznacza to, że niekoniecznie musimy rzucać wszystko co robimy i biec do nielubianych klocków. Wiele czynności domowych daje się zrobić razem z dzieckiem – i ma dla niego znamiona najlepszej zabawy. Obserwując kultury pierwotne, można odnieść wrażenie, że matki nie bawią się ze swoimi dziećmi prawie wcale. Mały człowiek dostaje do dyspozycji taką samą przestrzeń, jak dorosły i w niej ma znaleźć dla siebie zajęcie. Najczęściej naśladuje rodzica w jego codziennych czynnościach. Dziecko nie jest jedyną potrzebującą uwagi i dbałości istotą w systemie, jest raczej jego elementem.

Tyle, że matka siedząca przy komputerze, czy czytająca książkę, nie jest tak ciekawym obiektem obserwacji, jak Indianka piorąca ubrania w rzece, albo Słowianka, która mieli mąkę w żarnach. Zresztą kiedy dziecko znudziło się oglądaniem mamy, mogło w wiosce znaleźć wiele interesujących przedmiotów i osób do oglądania i naśladowania. W naszej miejskiej codzienności mama i dziecko zamknięci są w mieszkaniu i niejako skazani sami na siebie. Stąd – cóż – czasem z dzieckiem trzeba się pobawić.

Czemu piszę „trzeba” tak jakby to był przykry obowiązek? Bo zdarzają się oczywiście rodzice, którzy uwielbiają zabawy z dzieckiem, ale zakładam, że tacy nie będą zainteresowani lekturą tego artykuły. Znam wielu takich dla których zabawa z dzieckiem jest nudnym obowiązkiem.

Ale przecież uwagę dziecku można poświęcić na bardzo wiele sposób. I warto ten swój sposób znaleźć. Znam pewnego ojca, którego zabawa z dziećmi polega na tym, że on leży, a synowie po nim skaczą i wszyscy trzej wyglądają na szczęśliwych. Kiedy rodzic zmusza się do jakiejś czynności zabawowej dziecko to wyczuwa, a zabawa nie sprawia tyle radości. Czasem warto pogrzebać w pamięci i przypomnieć sobie, w co lubiliśmy się bawić jako dzieci kiedy byliśmy w ich wieku. Taki powrót do zapomnianych zabaw przynosi bardzo często wiele radości nam dorosłym, ale i dzieciom.

Bywa też tak, że dziecko ma konkretny pomysł na zabawę. Koniecznie chce, żeby z nim bawić się lalkami, albo latać samolotami. A co jeśli od latania samolotem zaczynamy robić się wściekli? Można spróbować zmienić sobie w głowie cel. Naszym celem nie będzie zabawa z dzieckiem, ale na przykład lepsze poznanie świata jego wyobraźni, albo zrobić z tego okazję do ćwiczeń fizycznych. Takie przeformułowanie może sprawić, że bawienie się z dzieckiem nabierze innego wymiaru.

Dla wielu rodziców straszniejsze niż „pobaw się ze mną” jest „ale mi się nuuuudzi. Co ja mam robić?” i znów zanim zasypiemy dziecko naszymi pomysłami warto popatrzeć czego potrzebuje. Bo za takim komunikatem może stać bardzo wiele równych informacji. Nuda jest negatywnym stanem emocjonalnym, polegający na uczuciu wewnętrznej pustki, zwykle spowodowany jednostajnością, brakiem zmiany otoczenia, brakiem bodźców, a czasami chorobą (1). Jest traktowana jako odmiana frustracji lub stresu. Tak więc każde „nudzi mi się” wymaga naszej uwagi.

Nuda bywa jednak twórcza. Doświadczenie pustki i braku bodźców jest dla dziecka bardzo ważnym doświadczeniem, takim na które warto mu pozwolić. Pustka to także przecież przestrzeń, którą można zapełnić we własny oryginalny sposób. Ta umiejętność w dorosłym życiu nazywana jest kreatywnością. Zamiast więc zasypywać 5 latka naszymi pomysłami na zabawę, można spytać „a gdybyś się nie nudził, to co chciałbyś robić? Pamiętając, że w wyobraźni wszystko jest możliwe…” Bardzo często kiedy oddamy dziecku inicjatywę, i przekażemy wiarę w potęgę jego wyobraźni, okazać się może, że niebieska karimata wisząca na łóżku to wodospad, a gumowy osiołek to szalony mustang. Taka zabawa jest też lustrem, w którym my rodzice, możemy się przejrzeć – usłyszeć nasze słowa, zobaczyć nasze zachowania.

Świat wyobraźni naszych dzieci zaludniają nie tylko nasze zachowania. Wiele z tego co pojawia się w spontanicznych zabawach pochodzi z oglądanych filmów i bajek. Fascynacje książkami i postaciami z kreskówek przychodzą i odchodzą. Myślę, że warto podejść z szacunkiem do tych preferencji i pasji. Z jednej strony odpowiedzialni jesteśmy za wszechstronny rozwój dziecka, a z drugiej warto czasem podążyć za dzieckiem w jego świat, bez wartościowania i ocen typu „Scooby Doo jest głupi, a Monster High brzydkie” – taka ocena może być raniąca dla dziecka.

Dobrze jest czasem spojrzeć na świat oczami dziecka. W końcu jesteśmy homo ludens – człowiekiem bawiącym się. A zabawa jest także nośnikiem kultury?

(1) Nuda