Choć termin dzieci ulicy przywołuje na myśl mniejszości społeczne, które zamieszkują baraki oraz zajmują się żebractwem w środkach komunikacji miejskiej, mało kto ma świadomość, że dotyczy on naszych rodaków i możemy zaobserwować zjawisko, odprowadzając własne dzieci do szkół i przedszkoli. Jednakże często odwracamy wzrok, a może nie zdajemy sobie sprawy z rangi problemu?
„Dzieci ulicy to te, które na skutek niewypełnienia przez ich rodziców obowiązków wychowawczych, dużo czasu spędzają poza domem – na ulicy, podwórku i innych miejscach niekontrolowanej aktywności. Na ulicy zaspokajają swoje potrzeby, łamią normy i zasady społeczne, często wchodzą w konflikt z prawem. Mają słabe więzi z rodziną, środowiskiem i szkołą, które nie spełniają potrzeb dziecka”.
Czy dzieci ulicy mogą pochodzić z tak zwanych „dobrych” domów? Jeśli spędzają czas z rówieśnikami na ulicy, nie wypełniają obowiązku szkolnego i są poza kontrolą rodzicielską, to nie ma znaczenia jak drogie ciuchy noszą i jakimi gadżetami szpanują.
„Procesy reform politycznych i ekonomicznych po 89 roku miały ogromny wpływ na przemiany w polskich rodzinach: ubożenie dużej części społeczeństwa, obniżenie poziomu aktywności zawodowej ludności i dostępności do pracy, poszerzenie się kręgu rodzin, czerpiących świadczenia z pomocy społecznej, poszukiwanie dodatkowej pracy – to wszystko odbiło się na prawidłowych procesach wychowania i socjalizacji dzieci”.
Dzieci ulicy pochodzą z tak zwanych rodzin dysfunkcyjnych, a zatem takich, których członkowie nie mają szans na rozwój, są zamknięci na kontakty z otoczeniem, relacje między członkami nie opierają się na zasadach szczerości i wzajemności, a role i normy nie są wyraźnie określone, ani wypełniane przez poszczególne osoby.
Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych bardzo często popadają w konflikty z nauczycielami i nie potrafią odnaleźć się w szkolnej rzeczywistości, która wymaga przestrzegania reguł i zasad, nie wyniesionych z domu rodzinnego. Gdy szkoła przestaje być bezpiecznym miejscem, sam fakt, że trzeba się zjawić o określonej godzinie, z odrobionymi lekcjami, co jest dla niektórych dzieci nie do wypełnienia, ulica staje się domem i szkołą przetrwania.
Jednym z czynników przejawiania przez młodzież zachowań antyspołecznych jest wszechogarniająca nuda. Młode pokolenie przyjmuje propozycje lansowane przez popkulturę, środki masowego przekazu i jazgot informacyjny, jako swój świat, a to niebezpieczna tendencja.
Zachowania antyspołeczne, przejawiane przez dzieci ulicy:
- brak przestrzegania norm prawnych i przyjętych społecznie jako moralne
- kłamstwa i oszustwa dla zysku lub przyjemności, przy jednoczesnym braku poczucia winy z wyrządzania krzywdy innym
- impulsywność zachowań
- nieumiejętność planowania przyszłości
- drażliwość i agresywność
- nie zważanie na sytuację zagrożenia swojego i innych
- nieodpowiedzialność
- niski próg tolerancji frustracji i wyzwalania agresji
Zdaniem wolontariuszki pracującej z dziećmi ulicy z Polski i ze świata, łączy je pewna wspólna cecha, którą jest analfabetyzm emocjonalny (nieumiejętność wyrażania i nazywania emocji), który „rodzi wiele problemów nie tylko obecnie, ale też w ich dorosłym życiu: nałogi, depresje, zaburzenia somatyczne, wszystko to ma podłoże emocjonalne.”
Na wykluczenie dziecka z miejsc, które powinny mu sprzyjać, a stają się wrogie, nie tylko ma wpływ sytuacja rodzinna, nie przygotowująca do rzeczywistości szkolnej, ale też pewne społeczne przemiany, które odciskają piętno na grupach o niskim statusie społecznym.
Współczesny konsumpcyjny świat owiany jest aurą pokus, dóbr, ofert. Konfrontuje jednostkę z tym co jest jej dane, a tym co w zasięgu ręki, prowadząc do złudnego wrażenia, że inni mają więcej, lepiej, że im się udaje, a mnie nie. Wyłania się nierównomierność szans rozwojowych u grup społecznych ekonomicznie nieuprzywilejowanych.
Żyjemy w dobie dynamicznych przemian społecznych we wszystkich sferach życia: ekonomicznej, społecznej, kulturowej, a także technologiczno – informacyjnej. „Nowe osiągnięcia z jednej strony ułatwiają życie, niebezpieczne jednak staje się istnienie zbyt wielu nowych bodźców, idei, prądów, wartości, które dalece odbiegają od starych i oswojonych.”
Z drugiej strony nie pieniądze i nie gadżety są towarem pierwszej potrzeby dla naszych dzieci. Kto nie zna anegdoty: dwóch chłopców przechwala się na podwórku: – a mój tata jest bogaty, – a mój się ze mną bawi. Jeśli sami nie czujemy się komfortowo w swoim położeniu, zamykamy na kontakty z otoczeniem z powodu niskiego statusu społecznego, dzieci przejmują nasze lęki, kompleksy, obawy, a następnie stają się przedmiotem społecznego wykluczenia.